Wychowanie dawniej i dziś - transformacja wartości
- kuligilona
- 5 lut
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 13 mar
„Nie oczekuj, że Twoje dziecko będzie takie, jakim Ty chcesz, żeby było.
Pomóż mu stać się sobą, a nie Tobą"
J.Korczak
Wychowanie - temat niezmiernie istotny, a zarazem wyjątkowo skomplikowany. Od lat zmieniają się normy, wartości i metody, które kształtują naszą postawę wobec dzieci. W tym felietonie chciałbym poruszyć kwestię ewolucji wychowania oraz zastanowić się, do których wartości warto powrócić.
Zacznijmy od minionych dekad, gdy wychowanie opierało się na szacunku, posłuszeństwie i dyscyplinie. Wiadomo, czasy były inne. Dziś uznaje się, że przestarzałe metody wychowawcze mogą ograniczać rozwój dziecka i prowadzić do problemów emocjonalnych, więc coraz większą uwagę zwraca się na wartości takie jak empatia, samodzielność i rozwijanie pasji. Dzieci są zachęcane do wyrażania swoich uczuć, myślenia krytycznego i poszukiwania własnej drogi.
Czy jednak nie przesadzamy z promowaniem indywidualizmu? Czy nie przesadzamy z przekraczaniem granic w relacjach z dziećmi? Czy nadmierna swoboda i samostanowienie w wyrażaniu siebie i swoich poglądów przez dziecko zawsze są ok? Czy nie jest trochę tak, że ta swoboda przekłada się na upadek autorytetów, wzrost bezczelności, arogancji i pychy wśród nastolatków, które czują się często “pępkiem świata”, którym przyświeca zasada: “należy mi się”? Mam wrażenie, że przeszliśmy ze skrajności w skrajność.
Może warto powrócić do pewnych tradycyjnych wartości, takich jak szacunek: do człowieka, do pracy, do pieniędzy; odpowiedzialność: za swoje zachowanie, za podejmowane decyzje, za drugiego człowieka (tak, poczucie wstydu i odpowiedzialności za swoje zachowanie też gdzieś wyparowało); i praca nad sobą: nad wzrostem intelektualnym, duchowym, rozwojem talentów, walki ze słabościami i złymi nawykami. To właśnie te cechy kształtują charakter i umiejętności, które są niezbędne w życiu dorosłym.
Kiedy wracam myślami do swojego dzieciństwa spędzonego na wsi nieopodal Skarżyska-Kamiennej, mam wrażenie, że prości ludzie żyjący w zgodzie z naturą potrafili znaleźć równowagę, której nam dzisiaj często brakuje. Pamiętam, jak ledwo odebrałyśmy z siostrami świadectwa, pędziłyśmy do dziadków zatłoczonym pociągiem, potem PKS-em i jeszcze dwa kilometry pieszo, by dotrzeć do świata, gdzie wartości takie jak rodzina, praca, szacunek do chleba i pieniądza, były podstawą życia. Mój dziadek, z duszą gawędziarza, opowiadał historie o czasach, które dziś wydają się niemal egzotyczne – druga wojna światowa, emigracja do Niemiec, rozłąka z bratem zamieszkałym w Australii (z którym pisywali do siebie długie, pełne emocji listy czytane przeze mnie ze wzruszeniem). Skromne życie, praca w polu w oparciu o cykl przyrody, sąsiedzka pomoc przy żniwach i my - dzieci - spijające prosto z kanki spracowanym dorosłym kompot z wiśni, siedzące na flanelowej koszuli z babcią, która zaplatała ze słomy pierścionki-arcydzieła. Przyjemność sprawiała nam kromka chleba ze śmietaną i z cukrem, smak świeżo wydojonego mleka (nikt nie martwił się nietolerancją laktozy), przerzucanie snopów siana (o alergii nikt nie miał pojęcia) i koktajle jagodowe zbierane umorusanymi rękami wprost do słoika. Wszystko cieszyło.
Oczywiście, to nie jest tak, że widzę tylko to, co było dobre. Gdybym miała skupić się na negatywach, znalazłabym imponujący zestaw przykładów, ale nie o to chodzi w tym artykule. Staram się “wyłuskać” z własnych doświadczeń te wartości, do których współczesny świat mógłby się zwrócić, by nie zaprzepaścić tego, co jest istotne. Gdzieś zapodziała nam się bezinteresowna pomoc, a słowo dane komuś przestało być święte. Zgubiły nam się silne i głębokie relacje, autorefleksje. Częściej napotykamy na ludzki egoizm, skupienie na własnym interesie. Kalkulujemy w myślach, co nam się opłaca, z kim warto wejść w relacje, co z tego będziemy mieli. Czy te wybory są właściwe?
Współczesność zdaje się także zapominać o wartości pracy - tej fizycznej oraz nad sobą. Kiedyś ludzie cenili siłę charakteru i determinację – sukces wymagał wysiłku i poświęcenia. Dzisiaj często brak nam cierpliwości, oczekując natychmiastowych wyników. Może warto przypomnieć sobie, że prawdziwe osiągnięcia wymagają czasu i zaangażowania? W kontekście relacji międzyludzkich, uczciwość, szacunek do tradycji i więzi rodzinne również wydają się blaknąć. Rodzinne spotkania przy świątecznym stole bywają męczące, a dzieci niecierpliwie liczą chwile do powrotu do telefonów.
Do jakich wartości zatem współczesność mogłaby powrócić i wskrzesić je na nowo? Na pewno jest to szeroko pojęta odpowiedzialność (za siebie, swoje zachowanie, swoje decyzje, swój rozwój) i praca nad sobą, zachowując jednocześnie otwartość na nowe podejścia, by odnaleźć złoty środek między tradycją a nowoczesnością. Nie mówię, że to łatwe zadanie (co potwierdza obserwacja postaw szkolnej młodzieży - "i co mi pani zrobi?", i co z tego", "i tak mam na to wywalone"). Nie powinniśmy jednak się poddawać. Może czas się zatrzymać i zastanowić, co naprawdę jest istotne dla naszych dzieci, łącząc indywidualizm z duchem wspólnoty?

Comentários